Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/350

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wiem, że Bergerac jest przez ciebie unieruchomiony.Z drugiej strony obawiałem się przybycia Castillana.
— Mistrz, jak sądzę, jest nam w tej chwili tak samo niegroźny, jak jego sługa. A zatem wykonać nam trzeba jeszcze jedno natarcie i raz wreszcie położyć sprawie tej koniec. Dziś wieczorem wyruszymy do Saint-Sernin.
Wspólnicy weszli do pobliskiej oberży i kazali podać sobie obfity posiłek.
Siedzieli za stołem długo, tak długo, aż światło dnia przygasło i wieczór zapadł.
Gdy już ściemniło się zupełnie, postanowili udać się w drogę.
W tej chwili dwa konie przebiegły gościńcem w pełnym galopie i zwróciły ich uwagę.
W mroku dojrzeli niewyraźne kształty jeźdźców, pochylonych i prawie leżących koniom na karkach.
— A to im pilno! — zauważył obojętnie Rinaldo, dopijając swego kieliszka. — Idźmy za ich przykładem, kolego Ben Joelu, i nie traćmy drogiego czasu. Wyłożę ci w drodze w jaki sposób zamierzam zakończyć tę całą awanturę.
Sługa hrabiowski posadził cygana za sobą i ruszyli obaj drogą do Saint-Sernin.
Trzeba im było godziny, aby, nie spiesząc się zbytecznie, mogli drogę tę przebyć.
Jadąc, rozmawiali.
— Jakiż jest twój plan? — zapytał Ben Joel.
— Bardzo prosty. Czy znasz dom proboszcza?
— Od piwnicy do strychu, i w najdrobniejszych szczegółach.
— Wiesz, gdzie przechowuje się pismo hrabiego de Lembrat?
— W dębowej szafie, za łóżkiem księdza.