Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/315

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Któryż z nich dwóch jest oszustem?
—Dziś jeszcze wieczorem — myślał jednocześnie Ben Joel — będę na drodze do Paryża z dokumentem w kieszeni. Kapitan Czart może sobie przyjeżdżać, Kpię sobie z tego.
Ksiądz Jakób, wierny danemu przyrzeczeniu, udał się do szopy, aby Castillanowi zdać sprawę z wrażenia, jakie wywołała na Ben Joelu wiadomość o przyjeździe Cyrana.
— To sztuka przebiegła — rzekł Sulpicjusz — umie znaleźć się w każdej okoliczności. Byłem prawie pewny, że odegra komedię radości i rozczulenia. Ma on czujny wzrok na wszystko.Ale poczekaj, ojcze, do nocy — poczekaj do nocy!
Ben Joel, jak łatwo domyśleć się, na pierwszą wieść o przybyciu Cyrana obmyślił nowy plan działania, który tej zaraz nocy miał być wykonany.
Przez cały dzień nie wychodził krokiem z plebanii i oznajamiał się dokładnie z urządzeniem mieszkania proboszcza.
Dostawszy się do sypialni, gdzie ksiądz Jakób przepędził większą część popołudnia, dojrzał natychmiast swym wzrokiem ostrowidza dębową szafkę, umieszczoną w głowach łóżka.
— To tam! — pomyślał, wiedziony właściwym zawodowemu złodziejowi instynktem.
Od tej chwili wiedział już, czego się trzymać. Należało poprostu: albo skorzystać z chwilowej nieobecności proboszcza i otworzyć szafkę wytrychem, albo też, gdyby taka sposobność nie nastręczyła się, wejść nocą do sypialni, zasztyletować księdza i wykraść tajemniczy dokument.
Ben Joel nie cofał się przed niczem. Gdy już powziął postanowienie, myślał tylko o tem, jakby je spełnić w sposób najdogodniejszy dla siebie.
Przy wieczerzy, proboszcz, który również wie-