Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

próżnili wszystkie szuflady, rozpruli i wytrząsnęli poduszki, opukali mury-wszystko nadaremnie.
— Nic! nic!-powtarzał Cyrano z głuchą wściekłością.— Trzeba przetrząsnąć drugą izbę.
Spojrzał badawczym wzrokiem na Zillę, Stojąc nieruchomo w głębi komnaty utopiła ona w Sawinjuszu spojrzenie zagadkowe a niepokojące, które wzbudziło obawę w młodym sekretarzu. Nie by on lękliwy, ale przywyknął zdawać sobie sprawę ze wszystkiego, tego zaś spojrzenia nie rozumiał.
— Pomóż-że mi, leniuchu!-krzyknął nań Cyrano,zabierając się do nowych poszukiwań.
Nagle poeta wydał okrzyk radości.Pod starym kobiercem udało mu się nareszcie odkryć mały kuferek okuty żelazem, którego dotąd po wszystkich dziurach upatrywał bez skutku.
— A!-zawołał uradowany — otóż i schronienie dokumentu.
Gwałtowne poruszenie Zilli zdawało się potwierdzać jego domysł. Dziewczyna porwała się z miejsca, jakby zamierzając rzucić się na poetę, przyczem krzyczała:
— Nędzniku! nie dotykaj szkatułki!
— Słyszysz, Castillanie? — rzekł spokojnie Cyrano, usuwając ruchem prawie uprzejmym Zillę; — tym razem namacaliśmy wreszcie gniazdo. Byle tylko piękna Sybilla nie przeszkadzała nam, dostaniemy do rąk i ptaszka.
Lecz Zilla zdawała się przygotowaną do zaciętego oporu. Cyranowi przychodziło z trudnością przytrzymać ją na miejscu; Castillan tymczasem wyciągnął szkatułę na środek pokoju, aby można było wygodniej ją przeszukać.
Nagle Zilla przestała opierać się. Do uszu jej dobiegł odgłos kroków na schodach. Odgłos ten, zpoczątku bardzo słaby, stał się po chwili wyra-