Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i czuprynie skędzierzonej,jak runo na owcy, przyczołgał się pocichu do komina,pochwycł kartkę, która wypadła ze swej szklanej koperty i odczytał ją przy świetle lampki, wlszącej u pułapu.
Demonio!-mruknął do siebie — spieszyć się trzeba!
Poprawił na sobie łachmany, pchnął furtę i wybiegł na ulicę.
Była noc czarna. Drągal, wszystkich sił dobywając, popędził w stronę Nowego Mostu. Zbliżywszy się do rzeki, gwizdnął przeciągle, w pewien szczególny, umówiony widocznie, sposób.
Takież samo gwizdnięcie odpowiedziało mu wpobliżu. Potem nieco dalej rozległo się drugie, po drugiem trzecie i niebawem hasło to, w coraz słabnącem echu dobiegło aż do przeciwnego brzegu rzeki.
W kilka chwil później, pięciu czy sześciu ludzi otoczyło posła z Domu Cyklopa.
— Ben Joelu — rzekł ten ostatni do jednego z nich-czy wiesz, co się dzieje w twejem mieszkaniu?
— Co takiego?
— Zilla uwięziona przez dwóch napastników, a mieszkanie rabują. Siostra twoja rzuciła mi kartkę, abym przybywał z pomocą. Pośpieszaj.
— Rabusie w mojem mieszkaniu! — wykrzyknął Ben JoeL-Któżby się ośmielił?
— Zilla napisała imię Cyrano.
— Kapitan Czart! — zawołał cygan. — A! będę mógł nareszcie zapłacić mu za swą chłostę!
Opryszek pomacał głowicę noża za pas zatkniętego i począł biec, otoczony całą bandą do Domu Cyklopa.
Trwało o wszystko nie dłużej nad kwadrans, Cyrano i Castillan nie przestawali szukać. Wy-