Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wystarczy do jej usunięcia. Pewnego razu, bawiąc się z Szymusiem, rozciąłem mu czoło kamieniem. Rana była szeroka i głęboka-wybornie pamiętam.
I przy tych słowach, wyciągając rękę do czoła Manuela:
— Oto blizna! — oświadczył z przerażającym spokojem.
Teatralna ta scena zbudziła szmer wśród obecnych.
— Nędzniku!-wrzasnął Manuel — zapłacono ci, abyś wygłosił te niedorzeczne oszczerstwa! Bracie mój, w imię prawdy i sprawiedliwości — wypędź tego zuchwalca!
Roland odpowiedział wybuchem wzgardliwego śmiechu, Na niego teraz przyszła kolej zabrania głosu w tej tragikomedii podstępu i podłości.
— Precz z maską, panie!-wyrzekł wyniośle. — Człowiek ten powiedział prawdę. Od tygodnia już haniebnie mię zwodzisz.
— Co on mówi? — jęknęła Gilberta. która śledziła tę scenę z przestrachem, pozbawiającym ją prawie przytomności.
— Zastanów się, co czynisz, Rolandzie! — wtrącił surowo Cyrano, nie dając czasu do odpowiedzi swemu protegowanemu.
— Nie przeszkadzaj, Bergeraku.Od trzech dni wiadomo mi już dokładnie, że ten, co się bratem moim mianuje, jest oszustem; od trzech dni powstrzymuję z wysiłkiem gniew i oburzenie. Świadectwo służącego jest niewystarczające, przyznaję to, ale dzięki wytrwałym poszukiwaniom, badaniom i pogróżkom, udało mi się zdobyć inne, bardziej przekonywające i straszniejsze. Pewny, że winowajca już mi się z rąk nie wymknie, pozwoliłem mu przez pewien czas broić bezkarnie; zamiarem moim było od początku zedrzeć publicznie