Strona:Lud ukraiński. T. 2.pdf/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mu nie dawał pokoju. Co Adam wykarczował był przez dzień lasu, to djabeł, w nocy, nanowo temi samemi drzewami pozasadzał; pnie trzymały się w ziemi jeszcze mocniéj niż wprzódy. Długo Adam pracował tak bez żadnéj korzyści, aż razu jednego nawiedził go Pan Bóg przy jego robocie. Ze łzami poskarżył się Adam Bogu na psotę djabła. A cóż ty mówisz Adamie, biorąc się do pracy? spyta go Pan Bóg. A cóż?, odpowiada Bogu Adam, nic nie mówię. Otoż, na przyszłość, jak będziesz się brał do pracy, Adamie, powie mu na to Pan Bóg, przeżegnaj się (sic) i mów zawsze te słowa: dopomoż mi Boże! Odtąd Adam rozpoczynał robotę temi słowy i już mu więcéj nie psuły jéj figle djabelskie. Ale czart nie przestawał stawiać nań sidła. Raz, niewiadomo o co, robili pomiędzy sobą ugodę, czart mówi: tobie niech będą żywi ludzie, a mnie niech będą umarli. Adam, po upadku swoim, zupełnie osłabł był moralnie i miał omroczoną głowę; nie pomyślał nad proponowaną ugodą, zdawała się mu być doskonałą. Zgodził się na nią. Djabeł rozciął mu mały palec (mezyneć) i Adam krwią swoją podpisał się na cyrografie. Czart wziął ten dokument i poniósł go aż na rzekę Jordan; tu wykuł w kamieniu dziurę, włożył go do niéj, potém zasklepił i wrzucił na same dno rzeki. Leżał tam ten dokument aż do chrztu Jezusa Chrystusa, a dusze zmarłych,