Strona:Lucy Maud Montgomery - Rilla ze Złotego Brzegu.djvu/314

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Pani Matylda Pitman potrząsnęła długiemi drutami.
— Siadaj, kochanie i jedz śniadanie, — rzekła, — Matylda Pitman ci rozkazuje. Wszyscy słuchają Matyldy Pitman, nawet Robert i Amelja. Ty musisz słuchać jej także.
Rilla usłuchała. Usiadła mimowoli, taki dziwny był wpływ przenikliwych oczu pani Matyldy Pitman. Amelja przez cały czas nie odezwała się ani słowem. Pani Matylda również nic nie mówiła zajęta swoją skarpetką. Gdy Rilla wypiła kawę, pani Matylda Pitman zwinęła skarpetkę.
— Teraz możecie iść, jeśli chcecie, — rzekła, ale właściwie to jest zupełnie zbyteczne. Moglibyście zostać tutaj, jak długo wam się podoba, a Amelja ugotowałaby wam wspaniały obiad.
— Dziękuję pani, — rzekła słabym głosem Rilla, — musimy jednak naprawdę pójść.
— Niech i tak będzie, — zgodziła się pani Matylda Pitman otwierając drzwi. — Wszystko już macie przygotowane. Kazałam Robertowi odwieźć was na stację.
Gdy odjeżdżali, Jaś posyłał wciąż jeszcze rączką całusy pani Matyldzie Pitman, a ona powiewała ku niemu swą szarą skarpetką. Robert przez całą drogę nie wypowiedział ani słowa. Gdy dojechali na stację, Rilla wysiadła i podziękowała mu grzecznie. Jedyną odpowiedzią było jakieś niewyraźne mruknięcie i Robert zaciąwszy konia, odjechał zpowrotem do domu.
— Muszę stać się na nowo dawną Rillą Blythe, — pomyślała Rilla, oddychając z ulgą. — Pod-