Strona:Lucy Maud Montgomery - Rilla ze Złotego Brzegu.djvu/246

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

„A wtedy wtrąciła się do rozmowy ta okropna kuzynka Zofja. Siedziała pochylona nad skarpetką, jak „czarownica nad ogniem“, jak zwykle mówił o niej Władek.
— Nie trzeba być przesadną, panno Oliver, — rzekła, — nie można się poddawać wszystkiemu. Są takie, które utraciły mężów. To jest dopiero cios. Są również takie, które utraciły synów. Przecież pani, ani męża, ani syna nie zabito.
— Nie, — odparła Gertruda jeszcze z większą goryczą. — To prawda, że nie straciłam męża, straciłam tylko człowieka, który miał być moim mężem. Nie straciłam syna, lecz synów i córki, które miały mi się urodzić i które teraz na pewno nie urodzą się nigdy.
— Przyzwoita kobieta nie mówi w ten sposób, — oburzyła się kuzynka Zofja, a Gertruda wybuchnęła takim śmiechem, że kuzynka Zofja przeraziła się poprostu. Gdy biedna Gertruda nie mogąc już znieść dłużej tej rozmowy, wybiegła z pokoju, kuzynka Zofja zapytała mamę, czy przypadkiem pannie Oliver nie rzuciło się na umysł.
„ — Bardzo cierpiałam po stracie dwóch moich mężów. — rzekła. — Ale przecież nie robiłam takich historyj.
„Sądzę, że nie robiła! Ci biedni mężowie na pewno z radością umierali.
„Słyszałam jak Gertruda przez całą noc chodziła po pokoju. Wprawdzie byłam już do tego przyzwyczajona, ale nigdy tak długo nie spacerowała, jak tej nocy. W pewnej chwili usłyszałam jej głuchy szloch. Nie mogłam spać i nie mogłam jej pomóc.