Strona:Lucy Maud Montgomery - Rilla ze Złotego Brzegu.djvu/247

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Myślałam, że ta noc już nigdy się nie skończy. Skończyła się jednak, a potem nastała „radość dnia“, jak opisuje Biblja. Radość ta jednak nie nastała z samego rana, lecz dopiero po południu. Zadzwonił telefon i ja go odebrałam. Telefonowała stara pani Grant z Charlettetown komunikując, że poprzednia wiadomość była omyłką. Robert wcale nie został zabity. Był tylko lekko ranny w ramię i leżał w szpitalu Nie wiadomo jakim cudem zaszła ta pomyłka, ale widocznie to jakiś inny Robert Grant został zabity.
„Zawiesiłam słuchawkę i pobiegłam do Doliny Tęczy. Nie biegłam poprostu, lecz fruwałam, bo stopy moje prawie wcale nie dotykały ziemi. Spotkałam Gertrudę, wracającą ze szkoły i odrazu podzieliłam się z nią wiadomościami. Oczywiście mogłam się zdobyć na więcej rozsądku. Wstyd, żeby córka doktora mogła popełnić taki błąd! Ale tak szalałam z radości i podniecenia, że w żaden sposób nie mogłam się powstrzymać. Gertruda osunęła się na ziemię między złociste jaskry, jakby ugodzona celną kulą. Wytrzeźwiała momentalnie przejęta lękiem. Byłam pewna, że ją dobiłam tą wiadomością. Przypomniałam sobie, że jej matka umarła nagle na serce, będąc jeszcze zupełnie młodą kobietą. Minuty wydawały mi się wiekiem, aż wreszcie przekonałam się, że serce jej bije jeszcze. Okropne to było przejście! Nigdy od owej chwili nie widziałam nikogo zemdlonego, a przecież z domu nie mogłam się spodziewać pomocy, bo wszyscy poszli na stację, aby powitać Di i Nan wracające z Redmond. Znałam się trochę na ratowaniu ze-