Strona:Lucy Maud Montgomery - Rilla ze Złotego Brzegu.djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Wszystkie jesteście dzielne, — rzekł doktór. — Dumny jestem z moich niewiast. Nawet Rilla, mój „dzwoniczek leśny“, zajęła się zorganizowaniem Czerwonego Krzyża i wychowuje przyszłego żołnierza Kanady. W każdym razie stała się pożytecznym członkiem społeczeństwa. Rillo, prawowita córko Ani, jakie zamierzasz nadać imię swemu wojennemu niemowlęciu?
— Czekam na wiadomości od Jima Andersona, — odparła Rilla. — Może on sam będzie chciał nadać imię swemu dziecku.
Lecz chocaż jesień minęła, ani słowo wiadomości nie przyszło od Jima Andersona, o którym nic nie słyszano od chwili, gdy wyruszył z Haliwaxu i dla którego widocznie los żony i dziecka był rzeczą zupełnie obojętną. Wreszcie Rilla zdecydowała się nadać dziecku imię Jan, a Zuzanna zaopiniowała, że na drugie imię trzeba mu dopisać „Kitchener“. Tak więc wśród mieszkańców Złotego Brzegu wyrastał Jan Kitchener Anderson, którego imiona były bardziej imponujące, niż własna jego wątła osóbka. Postanowiono skrócić to imię i nazywano dziecko „Jasiem“, lecz Zuzanna pokryjomu nie nazywała go inaczej, tylko „Mały Kitchener“.
— Jaś nie jest odpowiedniem imieniem dla chrześcijańskiego dziecka, pani doktorowo, — mówiła z niezadowoleniem. — Kuzynka Zofja twierdzi, że imię to jest za figlarne i po raz pierwszy w życiu muszę jej przyznać słuszność. Co do maleństwa to uważam, że nareszcie przybrało wygląd normalnego dziecka i przyznać trzeba, że Rilla wychowuje je doskonale, chociaż nie należy jej wbijać w dumę.