Strona:Lucy Maud Montgomery - Dolina Tęczy.djvu/241

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Naprawdę? — zapytała Ania ze śmiechem. — Słyszałam coś o tem, ale nie chciało mi się wierzyć.
— To jest szczera prawda, moja Aniu. Norman Douglas nigdy się nie kryje ze swemi zamiarami. Powiedział szczerze memu mężowi, że wciągu ostatnich lat wcale o Helenie nie myślał, lecz gdy ją znowu po raz pierwszy po tak długiej przerwie zobaczył w kościele, miłość dla niej wróciła. Powiada że zapomniał już o jej dawnej piękności. Musisz wiedzieć, że przez dwadzieścia lat ani razu jej nie widział, bo do kościoła nie chodził, a Helena z wyjątkiem kościoła, nigdzie nie bywała. Ciekawa jestem, czy z tego coś będzie?
— Już raz ją zawiódł, lecz widocznie niektórym ludziom wybacza się takie rzeczy, pani doktorowo, — zauważyła Zuzanna z przekąsem.
— Zawiódł ją w przystępie zdenerwowania i potem pokutował za to przez całe życie, — rzekła panna Kornelja. — Co do mnie, to nigdy nie potępiłam Normana, jak wszyscy naogół. Ciekawa jestem tylko, co go skłoniło do powrotu na łono kościoła, bo nie chce mi się wierzyć w tę historję, opowiadaną przez panią Wilson, że to Flora Meredith wywarła na niego swój wpływ. Chciałam już kilkakrotnie Florę o to zapytać, lecz za każdym razem zapominam, gdy ją widzę. Jakiż wpływ mogłaby mieć Flora na Normana Douglasa? Właśnie przed chwilą spotkałam go w sklepie. Śmiał się na widok listu Flory w „Journalu“. „Dzielna z niej dziewczyna“ — zawołał. „Niejeden dorosły męż-