Strona:Lucy Maud Montgomery - Dolina Tęczy.djvu/242

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czyzna nie zdobyłby się na to“. Potem wybuchnę! znowu głośnym śmiechem, że aż ściany trzeszczały.
— Pan Douglas znowu zaczął płacić pensję pastorowi, — wtrąciła Zuzanna.
— Cóż taka suma znaczy dla Normana? Poza tem ogromnie lubi kazania pana Mereditha. Wszystko jeszcze uszłoby jakoś, gdyby nie te niesforne dzieciaki z plebanji. Zmęczona już jestem tem ciągiem tłumaczeniem ich przed parafjanami.
— Wie pani, droga panno Korneljo, — rzekła Ania z powagą, — że te ciągle tłumaczenia młodych Meredithów są zupełnie nic na miejscu. Należałoby zwołać wszystkich parafjan i kilku metodystów i wyjaśnić im raz na zawsze, że jesteśmy zupełnie zadowoleni z naszego pastora, a także z jego rodziny. Pan Meredith jest najlepszym kaznodzieją z tych wszystkich, którzy dotychczas byli w Glen S. Mary. Jest szczerym głosicielem prawdy i wiernym chrześcijaninem. Jest przywiązanym przyjacielem swych parafjan, człowiekiem dobrze wychowanym i kulturalnym. Dzieci jego również nie są najgorsze. Jurek Meredith uważany jest w szkole za najlepszego ucznia i pan Hazard rokuje mu wielką przyszłość. Flora Meredith jest ładna, dobra i nikomu właściwie krzywdy nie wyrządza. Przecież w gruncie rzeczy wszyscy ją kochamy. Una Meredith posiada tyle słodyczy, że nikt się właściwie na nią gniewać nie potrafi. Karol na pewno kiedyś zostanie wielkim zoologiem i wszyscy go szanować będą. Czyli w gruncie rzeczy całej tej rodzinie nie powinniśmy mieć nic do zarzucenia.
Ania umilkła na widok wyrazu twarzy panny