Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie tom 2.djvu/217

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

etyczny w całym poemacie znalazłem, to jest gdy Dzieciątko Jezus ubiegając się za kwiatami, weszło na grób Jeremiasza. Mógłbym dodać i nieszczęścia Judei; cóż, gdy tak rozwlekłe, że aż ckliwo się robi. Ksiądz H. pięknie opisał życie swojéj matki, pielgrzymkę do Jeruzalem — lecz poetą nie był, nie jest i nie będzie in secula seculorum. Lecz jakże mu to wyperswadować, kiedy Kraszewski zawyrokował, że jest nim i wyższym nad wszystkich!“
Przytoczyłem ten ustęp listu, żeby pokazać, jak delikatnym smakiem prawdziwego znawcy poznał się jenerał na niedostatku najważniejszéj rzeczy w pomienionym poemacie. Kilkanaście lat zaledwie minęło, a już o utworze tym nikt ani wspomni. Mogło być w nim cokolwiek woni nowości — atoli ta dawno ulotniła się. Tylko jedna prawdziwa poezya jest tą zaprawą, która daje życie; nieraz lada piosenka, byle z tą niebiańską zaprawą, żyje dłużéj, niż sążnista epopeja.
Z powyższych kilku zdań można powziąść wyobrażenie o doskonałym krytycznym zmyśle Morawskiego, i o zasadach, z których wychodził. Pojęcia jego o sztuce nigdy nie były ciasne, dą-