Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie tom 2.djvu/206

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

glądzie Poznańskim. Autor, jak tyle innych swoich, nieraz bardzo cennych utworów, rzucił go mimojazdem na końcu listu z zastrzeżeniem: te wierszydła tylko dla ciebie, i organisty i dla mnie.“ Odświeżając go czytelnikom, czynię to w intencyi, żeby odsłonić nową stronę jego duszy, która w cichości zanosiła modły za nawrócenie wieszcza, uważając to za skuteczniejszy środek, niż otwartą polemikę, któraby może zajątrzyła tylko, a nic naprawiła skrzywionéj dążności. Mąż gorącéj wiary wolał ufać modlitwie niż argumentom, które choćby najgruntowniejsze, w pewnych chwilach zawrotu, nikogo przekonać nie zdołają.
Kiedy wyszedł Listopad, romans Henryka Rzewuskiego, tak opisał wrażenie swoje po przeczytaniu tego dzieła:
„Autor Listopada jest zapewne z piszących prozą, najwięcéj utalentowany, i dzieło całe znakomite, warte co rok nowego odczytania. W trzecim czyli ostatnim tomie upadła przecież wysoka jego zdolność. Charaktery, oprócz jednego, do końca utrzymane; tło czasu z prawdą wystawione; interes żywszy niż w tomach poprzedających, a przecież tom ten daleko niższy od poprzednich. Każdy poeta lub romansopisarz powinien sam