Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie tom 2.djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dniami[1] mieliśmy tu już i śnieg i lody. Nigdzie wyjść nie można było dla zimna; wszyscy krzyczymy tu na reumatyzmy, których trudno uniknąć; ten się na oczy, ten na nogę, ten na rękę skarży, a wszyscy na serce....“
Można sobie wyobrazić jaką rozkoszą napawała go każda wiadomość o kraju:
„Z biciem serca odbiéram wasze pisma. Ledwie list otworzę, już was czuję przy mojém sercu i całe widzę Piotrowice, każdy kątek, tych co są tam i co niegdyś byli, a teraz w grobie spoczywają. Po rodzinnéj wiosce Piotrowice najsilniéj do mojéj duszy przemawiają.
Każde tam echo musi głos mój pamiętać. Wystawiam sobie, że nieraz mówicie: przy tém drzewie mówiliśmy z nim o jego żonie; tam w owéj alei szarpał się o Szyllera; tam z matką waszą nielitościwie rąbał drzewa dla odkrycia stawu; a tu przy kominku kłócił się z kapitanem o sławę Alwinzego! Jednych groby porwały, drugich dalekość schłoniła, wszystko rozprószone. Deus afflavit et dissipati sunt.“

Piszącemu zdawało się jednak, że listy jego

  1. List ten z daty 24go września 1832 r.