Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie tom 2.djvu/073

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dziéj dusza podobnego potrzebowała pokarmu? Godnym był twego głosu Mokronowski:

„Tak byłyby godnemi nawet twego rymu
Całe życie cierpienia, i czyn godnym Rzymu.“

Całe dzieje jego życia, cała osnowa téj mowy, zamykają się w tym ostatnim wierszu. Inni przeczytali twoje pismo, wzruszyli się tkliwością jego, pochwalili piękności obrazów, lecz ja, który cię znam tak dobrze, odkryłem w twojéj mowie jeszcze ukryte ślady tych uczuć i myśli, które w świątyni twojéj duszy pozostały, a których dla okoliczności wolałeś nie wyjawiać. I dobrześ zrobił. Do kogóżbyś tam przemówił głosem twéj duszy, już może dla wszystkich niezrozumiałym? Powiedz Niemcewiczowi, że mu mój mały Tadeusz jako chrzestnemu Ojcu nogi całuje. Bogdajby choć w części chciał go nagrodzić ojczyźnie! Twego miłego, dobrego i wrzącego Makbeta[1] całuję. W tém to pokoleniu cała nadzieja.“

„Muzo polska! pieśniami wsławiona smętnemi.“
Ty, coś w wolnéj, dalekiéj Washingtona ziemi

  1. Tym Makbetem jest Jędrzéj Koźmian, zajmujący się już wtedy przekładem téj trajedyi Szekspira.