Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie tom 2.djvu/072

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Morderczy epigram! w aluzyach politycznych dowcipy Morawskiego możnaby porównać do tych ognistych strzał, które gniewny Feb miotał pod Troją na Greków; nie ma w nich ziemskiego błota, jest tylko niebieski ogień oburzonego poety. Jakaż to różnica od dzisiejszych tylu pisemek wyłącznie poświęconych politycznemu dowcipowi, gdzie w braku niebieskiego ognia, naboje są z błota! Na nieszczęście wyborne te epigramaty nie miały w swoim czasie prawie żadnego rozgłosu, chyba w kole kilku poufnych przyjaciół — pisane po francusku, byłyby świat obiegły.
O ile Morawski nie przepuszczał żadnéj podłości, głupstwu, nikczemnemu płaszczeniu się, serwilizmowi, o tyle serce jego napawało się radością, gdy przyszło oddać hołd jakiéj cnocie i patryotycznym zasługom. Kajetan Koźmian przysłał mu był swoją wyborną mowę na śmierć jenerała Mokronowskiego towarzysza i przyjaciela Kościuszki, męża rzymskich cnót i heroicznych poświęceń się. Otóż co pisze o niéj:
„Odebrałem twoją mowę, za którą ci najserdeczniéj dziękuję. Cztéry razy odczytałem ją w godzinie i jeszcze czytać będę. Kiedyż bar-