Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie tom 2.djvu/070

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rocznéj wiosny. Szczérze powtarzam, że co do położenia miejsca nie znam w Polsce nic równego; mały horyzont, jak na ciche i zamknięte życie wieśniaka przystoi, — lecz wszystko co zamyka ten horyzont, góry, gaje, pola, ogród, jakże to jest czarującem, i nie pozwala żałować tego, czego się nie widzi za oznaczonym tak pięknie zakresem. W jedném tylko miejscu oko wysuwa się w dal i spoczywa na ruinach Bystrzycy, — ale jakże mile tam prowadzone ponad wzgórzem okrytém lasami cudownie cieniowanemi; i to wszystko dla powiększenia uroku odbija się w czystych i rozległych wodach. Co to za szczęście, że los nie przeznaczył takiego miejsca dla Okołowa, lecz dla poczciwéj krwi Waszéj! Żyjcie tam szczęśliwie przez wszystkie pokolenia.“
Prawdziwie młodzieńcze, poetyczne to uczucie, z jakiém wita ustroń wiejską, gdzie późniéj, gdy Jędrzéj Koźmian, objął gospodarstwo, często lubił wybiegać, jak to w jednym czterowierszu wyraził:

„Gdybym tak często biegł do twéj ustroni
Jak się sercu przypomina;
Nie stałoby wozów, koni,
Od Piotrowic do Lublina.“