Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie tom 2.djvu/065

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Że się wreszcie tak w balladzie
Zatopiła wieszczów tłuszcza,
Że już stróżów w rym swój kładzie,
Żydom nawet nie przepuszcza;
Wali dzieła do śniadania,
Drugie kończy do wieczora,
A Szaniawski się ogania
Okropnym mieczem Cenzora.

Nucą więc i nucą poeci, a z drugiéj strony herbaty tańcujące, assamble, pikniki, kluby i muzyki grzmiące.

Nie dziwią mię te hałasy,
Głośne bale, bardów pienia,
Bo téż to właśnie są czasy
Do śpiewania, do tańczenia.
Niech się trzpiocą jak szaleni
Cieszą chwilą tak ochoczą,
W wielkich skokach wyćwiczeni
Może i Polskę przeskoczą.

Może przeskoczą i więcéj, ale nie o tém mowa. Niebezpiecznie jest wymieniać fałszywe skoki, i ja téż nie jestem bocianem abym świat ten z żab wyczyszczał. Ale apropas żab, co téż tam robi nasz Żabcio?[1] Mnie się zdaje iż chodząc między przodkami jenerała, powinienby tam ja-

  1. Żaboklicki mistrz ceremonii, przedmiot żartów Niemcewicza — niemniéj i Morawskiego.