Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie tom 2.djvu/060

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wojsk polskich z Francyi; był więc jéj wyrazem a nie kadzidłem.
Późniéj, jak to w kilkunastu listach Morawskiego pisanych z Lublina do Krasińskiego wyczytuję, owo uwielbienie spadało coraz niżéj, a zamiast komplementów spotykają się nieraz gorzkie prawdy, szczególniéj co do wyobrażeń arystokratycznych, któremi Krasiński przesiąknięty, posuwał je aż do śmieszności, wywodząc starożytność swego rodu z pomroków najodleglejszéj przeszłości — za co Morawski nie szczędzi przycinków tak jemu wprost, jak w listach do przyjaciół.
Najlepiéj stosunek ten wyjaśni się, gdy podam wyjątki z owych korespondencyi, mających oprócz tego wartość literacką.
(Z r. 1824).... „Nie wszczynam na nowo naszéj kłótni wiecznéj o arystokracyi, do któréj jenerał zdajesz się mnie wzywać. Kiedy tyle historycznych dowodów a zwłaszcza krajowych, nie przekonało was moi panowie, i tyle wzorowych rozumowań o tém, na cóżby się zdała moja gadanina? Nie odmień jenerał swego zdania, ale i ja mego nie odmienię, — proszę mi tylko pozwolić, abym bez obrazy krwi Jowiszowéj śmiał się z takich figur jak Mniszech,