Strona:Lombroso - Geniusz i obłąkanie.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„Ten dar cenny, pisze Mantegazza — (Del nervosismo dei grandi uomini 1881), ten rzadki przywilej umysłów wielkich, pociąga za sobą jednak łatwo chorobliwą draźliwość względem najdrobniejszych bodźców zewnętrznych; każdy powiew wiatru, każde najmniejsze powiększenie gorąca lub dreszcz z powodu zimna, staje się dla ludzi wrażliwych owym zeschłym listkiem róży, który nie dawał zasnąć nieszczęśliwemu sybarycie”.
La Fontaine musiał myśleć o sobie, kiedy pisał: Un souffle, un ombre, un rien leur donne la fievre. Dla tego rodzaju ludzi drobne nieprzyjemności, które innym wydają się ukłuciem szpilki, są ciosami sztyletu.
Boileau i Chateaubriand nie mogli słuchać obojętnie pochwał dla kogokolwiek, nawet dla swojego szewca.
Foscolo (opowiada Mantegazza) rozmawiając razu jednego z panią S., która była przedmiotem jego westchnień, kiedy ta złośliwie zażartowała z niego, uniósł się gniewem i zawołał: „Chcesz pani, żebym umarł, a więc roztrzaskam sobie głowę u nóg twoich”. Mówiąc to, rzucił się gwałtownie naprzód aby uderzyć głową o róg kominka marmurowego; na szczęście ktoś z obecnych schwycił go za poły ubrania, powalił na ziemię i tym sposobem ocalił mu życie.
Chorobliwa wrażliwość wywołuje próżność nadmierną, właściwą nietylko ludziom genialnym, ale i uczonym w ogóle. Pod tym względem jedni i drudzy podobni są do obłąkanych, cierpiących obłęd wielkości.
„Człowiek jest najbardziej próżnem ze wszystkich zwierząt stworzeniem, poeci zaś najbardziej próżnymi pomiędzy ludźmi” pisze Heine, myśląc zapewne i o sobie (Listy); w innym zaś liście mówi: „Nie zapominajcie, że jestem poetą i sądzę, że każdy powinien odrzucić na bok swoje zajęcia i oddać się czytaniu moich wierszy.”
Menke opowiada, iż Filelfo utrzymywał: że nikt w świecie, nawet w starożytności, nie znał lepiej od niego języka łacińskiego. Ksiądz Cagnoli tak chełpił się swym poematem o bitwie pod Akwileą, że wpadał w straszny gniew, jeżeli ktokolwiek z literatów nie ukłonił się mu na ulicy. „Czy nie znasz pan Cagnoli’ego?” — zapytywał wtedy. Poeta Lucius nie wstał z miejsca, kiedy Juljusz Cezar przybył na zebranie poe-