Strona:Listy O. Jana Beyzyma T. J. apostoła trędowatych na Madagaskarze.djvu/492

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

po różnych więzieniach, zatem i podróże czasu potrzebują. — Na samo wspomnienie aż kipi we mnie wszystko. O Jezu! daj łaskę jak najprędzej ram się dostać. Przypomina mi się nieraz i to, żem już po kopie, ale myślę przytem, że kiedy tylu ludzi żyje do przeszło 80 lat, a często i zgórą, to i dla mnie Matka Najśw. może wyprosić u P. Jezusa, żeby mi pozwolił jakie 20 lat jeszcze pracować na Sachalinie, żebym choć coś bodaj mógł zrobić dla Jego większej chwały i pożytku bliźnich i nie starać na sądzie z próżnemi rękoma. Jeżeli Matka Najśw. raczy mnie wysłuchać, to sprawdziłoby się to, com Ojcu w poprzednim liście napisał, nadziei zatem nie tracę. Wąsa nie podkręcam, bo go nie mam, ale za łaską Bożą trzymam się jeszcze mimo kopy nie jak stary grzyb, tylko jak robotnik zdolny jeszcze do zarobku. Całe rozstrzygnięcie spawy w ręku Matki Najśw., od której woli wszystko zależy — fiat voluntas Dei — jak Najświętsza rozporządzi tak będzie najlepiej.

(Wyjątek z listu do M. Xawery Karm. w Łobzowie 17/VI 1901 Fianarantsoa).

List W. M. z 15/IV 1910, za który bardzo dziękuję, odebrałem 25/V 1910 i spieszę z odpowiedzią. Nadzwyczaj byłem rad, dowiedziawszy się z listu W. M., że krzyżyk i ramki, które wystrugałem, na coś się przydadzą w Karmelu i że WW. MM. były zadowolone z tych rzeczy. Bardzo a bardzo WW. MM. nie wymagające, kiedy takie partactwo uważają za coś niby ładnego, ale trudna rada, na nic lepszego mnie nie stać, bom samouk, zatem rada chata czem bogata; cieszy mnie bardzo, że choć