Strona:Listy O. Jana Beyzyma T. J. apostoła trędowatych na Madagaskarze.djvu/493

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w tak małej rzeczy mogłem drogim MM. usłużyć... Dostałem list od O. Czermińskiego, na który również z tym listem odpisuję mu. Wprawdzie niewiele, ale dzięki Bogu, już coś udało się zrobić O. Czermińskiemu w sprawie Sachalinu. Niech tylko drogie MM. usilnie wstawiają się do P. Jezusa i Matki Najśw. za mną w tej sprawie, a jestem przekonany, że ułoży się rzecz prędko i dobrze. U nas obecnie sroży się zima, tak zimno w dzień, jak u Was w listopadzie, kiedy chmury zakryją słońce. W lipcu będzie jeszcze zimniej, to też febry, katary, kaszle i t. p. na porządku dziennym, wskutek nagłej zmiany temperatury: wiatr i chmury, zimno, ukaże się raptem słońce, ciepło, a raczej gorąco, potem znowu zimno. Paradne były obawy Malgaszów co do komety. Przed jej pojawieniem się, rząd ogłosił w gazecie, którą wydaje po malgaszku, że zjawi się kometa. Po malgaszku kometa to gwiazda mająca ogon (kintana manan drambo, czytaj: kintan manan drambu). Zaczęli Malgasze domyślać się, co to będzie znaczyć, czy to dobra, czy zła wróżba i t. p. Niektórzy obawiali się, żeby ogon tej gwiazdy, jeżeli niecała gwiazda, nie spadł przypadkiem na ziemię, a w takim razie jak tam ryż pod ziemią ugotować. Z obawy głodowej śmierci pod ziemią pozabijali drób, jaki kto miał i nagotowali tego wiele, żeby przed śmiercią przynajmniej dobrze się najeść. W sąsiedniej wiosce koło nas znaleźli się praktyczni ludzie, co tak sobie poradzili: wykopali wielki dół, żeby tamtędy zleciał