Strona:Listy O. Jana Beyzyma T. J. apostoła trędowatych na Madagaskarze.djvu/036

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

da, ale pocieszam się słowami św. O. Ignacego, który często mawiał, że im gdzie więcej trudności, tem obfitszego owocu spodziewać się trzeba.
Słońce tutaj bardzo dziwnie działa; nie jest za gorąco, bo jesteśmy w górach, nie jest nawet tak gorąco, jak u nas bywa latem; schnie wszystko bardzo prędko, tak n. p. po silnym deszczu, w godzinę potem już proch. Przestrzegają tu bardzo, żeby nie być na słońcu z odkrytą głową, bo łatwo dostać można w kilku minutach uderzenia słońca, od czego, jak mówią, łatwo się umiera albo warjuje. Stosunek czarnych i białych do słońca, zupełnie odwrotny. Czarny cały dzień na słońcu z odkrytą głową i nic mu to nie szkodzi, a Europejczyk i kilka minut nie może być bez kapelusza. Czarny ma febrę, grzeje się na słońcu i pomaga mu to; Europejczyk zdrów zupełnie, długo zostanie na słońcu, choćby i w kapeluszu, dostaje febry albo uderzenia słońca, póki dobrze nie zaaklimatyzuje się.
Pracy tutejszych misjonarzy nie opisuję, bo o niej skądinąd ma Ojciec wiadomości, a powtóre, że szczegółów żadnych nie wiem, gdyż zajęty jestem ciągle moimi biedakami, a o inne rzeczy nie pytam wcale nikogo, bo nie mam czasu na to. Księży tu mało, dlatego pracy mają wiele, każdy ma jakie kilkanaście lub kilkadziesiąt wiosek, które musi obchodzić; to tylko wiem z tego com widział i słyszał, że to praca czysto parafjalna i nie jest bardzo ciężka, ani umyła się do tej pracy np. jaką mają u nas prefekci w konwikcie. Wielki tydzień przepędziłem w Tananariwie w infirmerji z powodu febry. W niedzielę Wielkanocną Mszę św. miałem w schronisku dla moich biedaków. Na