Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 08.djvu/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jedynie zasługom Bennigsena. W każdym razie, bitwa jutrzejsza przerzedzi szeregi, i otworzy pole do mnogich awansów, nagród i rozdawania orderów za chrabrost. Ta błoga nadzieja wstrząsała gwałtownie nerwami Borysa, wprawiając go w stan gorączkowy.
Wkrótce ujrzał się Piotr otoczonym całem gronem znajomych mu oficerów. Nie mógł nastarczyć odpowiedzi na grad pytań, którym go obsypywano. Każdy radby był dowiedzieć się czegoś o rodzinie i lepszych znajomych, którzy w Moskwie pozostali. Trudno mu było również zapamiętać wszystkiego, tyle mu w uszy nakładziono rozmaitych szczegółów i anegdotek, mniej lub więcej pieprznych i dowcipnych. Twarze po większej części, miały wyraz niepokoju i podniecenia gorączkowego. Zdawało się jednak Piotrowi, że są tu w grze interesa i sprawy natury czysto prywatnej, czysto osobistej. Nie tyle troszczyli się o zbawienie Rosji, ile raczej o przyszły awans i czyje piersi ozdobi krzyż po bitwie jutrzejszej? Znowu przypomniały mu się mimowolnie słowa owego wieśniaka, niby natchnione duchem proroczym, i wyraz pełen rezygnacji w jego poczciwej, dobrodusznej fizjognomji. Ci tam niczego się nie spodziewali, i na nic nie czekali. Szli w bój żeby zginąć lub zwyciężyć, i wroga wypchnąć z Rosji; aby kraj oczyścić od dzikiej hordy najeźdźców. Kutuzow spostrzegłszy Piotra zdaleka, pomiędzy grupą oficerów, kazał go przywołać swojemu adjutantowi. Skierował się więc natychmiast ku chacie, przed którą siedział Kutuzow. Nie zdążył jeszcze na miejsce, kiedy go tam uprzedził jakiś oficer od milicji,