Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 08.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stając również przed głównodowodzącym. Był to znany nam Dołogow.
— A ten co tu robi? — zawołał Piotr zdumiony.
— Ta bestja? — machnął ręką jeden z oficerów. — Potrafi zawsze stanąć jak kot na nogi, i wkręci się wszędzie. Najhaniebniej zdegradowany, wypłynął najszczęśliwiej... Przedstawił jego książęcej mości plany rozmaite, i jak utrzymują, wśliznął się podstępnie w mundurze francuzkim do obozu nieprzyjacielskiego. Miał porobić na miejscu nader cenne notatki... Nie ma co mówić... hultaj odważny do szaleństwa.
Doszli do ławki Kutuzowa, przed którym Piotr zdjął kapelusz z czcią najwyższą. Dołogow tymczasem zabrał wyłącznie dla siebie całą uwagę Kutuzowa.
— Powiedziałem sobie — kończył opowiadanie, jak się wśliznął i wydostał niepowieszony z obozu francuskiego — że gdybym był opowiedział się z tem waszej książęcej mości, byłbyś mnie poczytał z góry za szaleńca, i uznał coś podobnego za czyste niepodobieństwo...
— Zapewne — bąknął Kutuzow.
— Pomyślałem atoli z drugiej strony, że jeżeli mi się powiedzie wykonać szczęśliwie moje przedsięwzięcie, przysłużę się tem może ojczyźnie, dla której jestem gotów oddać życie każdej chwili! Jeżeliby potrzeba było kiedykolwiek waszej książęcej mości człowieka, gotowego dla dobra kraju, choćby i zawisnąć na stryczku, proszę pamiętać o mnie. Mogę przydać się jeszcze na co.
— Tak, tak, i owszem — skinął mu głową Kutuzow, przenosząc wzrok na Piotra z serdecznym uśmiechem.
W tej samej chwili Borys, ze zwykłą u niego zrę-