Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 08.djvu/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

naszego obozu. Najlepiej by było według mego zdania, trzymać się jenerała Bennigsena, przy którym jestem adjutantem Uprzedzę go o tem natychmiast. Jeżeli chcesz panie hrabio mieć dokładne wyobrażenie o stanowiskach przez nas zajętych, pójdź z nami. Idziemy teraz oglądać skrzydło lewe. Gdy z tamtąd wrócimy, raczysz panie hrabio przyjąć u mnie nocleg, i podzielić ze mną skromny obozowy posiłek. — Czem chata bohata, tem rada!... Będziemy mogli urządzić sobie nawet dla przepędzenia czasu mały banczek... Znasz zapewne panie hrabio Dmytra Sergiejewicza? Mieszka ot tam — wskazał na trzecią chatę, pod strzechą słomianą.
— Ja bo radbym widzieć skrzydło prawe. Utrzymują że jest doskonale obwarowane. Nie mógłbyś mi też książę wskazać pułku, w którym znajduje się Andrzej Bołkoński?
— Będziemy szli po pod jego kwaterę. Zaprowadzę cię do niego panie hrabio.
— Cóż mi chciałeś powiedzieć książę o lewem skrzydle? — spytał Piotr.
— Niech to zostanie między nami — Borys zniżył głos, z miną zwierzenia poufnego — ale Bogiem a prawdą, skrzydło lewe jest w położeniu najfatalniejszem. Hrabia Bennigsen miał plan zupełnie inny. Chciał obwarować ten tam wzgórek... jego książęca mość atoli, była innego zdania... Kutuzow planu nie przyjął z powodu...
Nie dokończył, spostrzegł bowiem idącego ku nim adjutanta wodza naczelnego, Kaisarowa.
— Dmytrze Sergiejewiczu — przemówił do niego Borys tonem najswobodniejszym, skręcając na poczekaniu chorągiewkę w inną stronę. — Staram się wytłumaczyć