Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 08.djvu/163

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wyższą trwogą w twarz swego syna, rozpłomienioną rycerskim animuszem. Przeczuwała, że skoro by go nie wiedzieć jak błagała, żeby w tej bitwie nie brał udziału, odpowiedziałby jej na to jakieś głupstwo po prostu, i tem pilniej by mu było pójść tam, narażając się na śmierć lub kalectwo. Milczała zatem dyplomatycznie, w nadziei, że na wyjezdnem zabierze gwałtem Pawła jako swego obrońcę. Zaraz po obiedzie wzięła męża na bok, błagając ze łzami, żeby mogli wyjechać jeszcze tej nocy. Ona, okazująca dotąd spokój apatyczny, utrzymywała teraz, że umrze ze strachu, jeżeli nie wywiezą jej z Moskwy natychmiast!





XXXI.

Pani Schoss, wracając od córki, ze wsi okolicznej, pomnożyła jeszcze trwogę i niepokój hrabiny, opowiadając co widziała na własne oczy w Miaśnickaji, w magazynie spirytusu. Ledwie uciekła z życiem goniona i napastowana przez motłoch pijany i rozbestwiony, który wył i ryczał w koło niej nieludzkimi głosami! Woźnica opowiadał jej po drodze, że motłoch wywalił drzwi do magazynu prowadzące, powytaczał na dwór kufy z wódką i porozbijał je, powołując się na rozkaz czyjś, z góry odebrany. Cała rodzina wzięła się teraz do pakowania z pospiechem gorączkowym. Hrabia nie przestawał chodzić po pokojach i dziedzińcu, napędzając