Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 08.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zakazu Roztopczyna i trwogi, czy nie każe jej przypadkiem aresztować byle tylko nie zostać poddanką Napoleona!... przyczyniała się według naszego zdania tym czynem prostym a wzniosłym do wielkiego dzieła, mającego zbawić ojczyznę! Najmniej właśnie przyczynił się do tego sam Roztopczyn. Co chwila zapierał się on niejako własnych czynów i własnych rozporządzeń. Z jednej strony potępiał najsurowiej odjeżdżających, a z drugiej nakazywał wywóz z Moskwy wszelkich archiwów państwowych. Dziś rozdawał broń z arsenału tłumom pijaków rozbestwionych, i namawiał duchowieństwo do odbywania licznych procesji, jutro broń gwałtem odbierał, zakazując wszelkich procesji i nabożeństw publicznych, jako lud nadto podżegających. Zabierał osobom prywatnym wszelkie powózki, zapowiadając głośno, że raczej Moskwę podpali na cztery rogi, zamiast do niej wpuszczać Francuzów, a w godzinę później klął duszę i ciało, że coś podobnego ani mu w głowie nie postało. Raz zachęcał pospólstwo, żeby szukało i dostawiało mu szpiegów francuzkich, drugi raz znowu, gdy mu coś innego na nos wsiadło, karał za to każdego najsurowiej. Nibyto wypędzał z miasta gwałtownie Francuzów, a jednocześnie zostawiał w spokoju panią Aubert-Chalm’e, której salon był wielkim zbiornikiem żywiołu francuzkiego i miejscem, gdzie ściągała się cała kolonja francuzka. Wysyłał bez powodu na wygnanie starego i szanowanego powszechnie dyrektora poczty w Moskwie, Kluczarewa. Zbierał najgorszy motłoch uliczny na Trójgórze, pod pozorem stawiania oporu nieprzyjacielowi. Rzucał tłumowi na pastwę człowieka niewinnego, do poszarpania w ka-