Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 08.djvu/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ogłaszały afisze Roztopczyna — uciekać przed niebezpieczeństwem. Tylko podli tchórze Moskwę opuszczają!“ — A mimo tego opuszczali ją, wszyscy ludzie zamożniejsi, nic sobie nie robiąc z tego, że zostaną za tchórzów poczytani! Wyjeżdżali czując, że tak być powinno. Roztopczyn nie mógł ich przerazić, opowiadając o potwornych i strasznych okrucieństwach, popełnianych przez armję Napoleońską w krajach podbitych. Wiedzieli przecież doskonale, że w Wiedniu i Berlinie wojsko niczego nie tknęło. Doszły nawet do nich i te szczegóły, że podczas pobytu w owych miastach Francuzów, mieszkańcy spędzali czas najweselej, z tymi zwycięzcami, pełnymi powabów i przymiotów niezrównanych, skłaniających ku nim serca wszystkich niewiast. Wtedy ceniono tak samo wysoko Francuzów w wyższych towarzystwach rosyjskich. Żaden salon arystokratyczny nie mógł się dawniej obejść bez nich, tak w Moskwie jak w Petersburgu. Dziś jednak uciekali przed Francuzami, nie było bowiem mowy o tem, żeby Rosjanie mogli dostać się pod panowanie Napoleona! Czy groźnego czy łagodnego, oni tego panowania znieść nie byli w stanie. Odjeżdżali nie zdając sobie nawet sprawy dokładnej, jak wielkiem było poświęceniem z ich strony, oddawanie dobrowolne miasta tak wspaniałego, na łup ognia i grabieży, co stawało się teraz nieuniknionem. Powiedzmy bowiem prawdę, że to już leży w naturze ludu moskiewskiego, żeby palić i rabować domy opuszczone przez ich mieszkańców! A zatem, każda z owych dam wielko-światowych, wynosząca się na wieś, ze swego pałacu w Moskwie, z całą służbą, murzynami, karłami i błaznami nadwornymi, (pomimo