Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 08.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

własnemi końmi, wszystkich zakątków Europy. W tej podróży, byłbym przyjmował do wiadomości wszelkie prośby, wysłuchiwał wszelkich skarg, naprawiał wszelkie błędy, wynagradzał krzywdy, siejąc po drodze dobrodziejstwa i pomniki...“
On kat i morderca narodów; przeznaczony najfatalniej przez Opatrzność do tej roli ohydnej, wysilał się aby dowieść czarno na białem, że jego celem jedynym było dobro ludzkości; że mógł kierować dowolnie milionami istot stworzonych na podobieństwo Boga, i narzucać im samowładnie swoje dobrodziejstwa!
„Z czterech kroci żołnierzów, którzy wkroczyli byli do Rosji — pisał dalej w swoich pamiętnikach — większą połowę stanowili Austrjacy, Prusacy, Saksończycy, Polacy, Bawarczycy, Würtemberczycy, Meklemburgczycy, Hiszpanie i Neapolitańczycy. Armja cesarska liczyła zaledwie trzecią część rodowitych Francuzów. Kampanja rosyjska kosztowała Francję obecną zaledwie pięćdziesiąt tysięcy ludzi. Rosjanie stracili cztery razy tyle, tak w bitwach, jak i podczas marszów forsownych. Sam pożar Moskwy spowodował śmierć co najmniej stu tysięcy. Pogorzelcy, bez dachu i pożywienia, marli z nędzy i głodu po lasach. W końcu i armję rosyjską dziesiątkował mróz w jej pochodzie z Moskwy nad Odrę. Gdy przybyła do Wilna, liczyła tylko pięćdziesiąt tysięcy, a doszedłszy do Kalisza, zmalała do ośmnastu tysięcy“...
Sądził zatem do końca życia, że wojna wydana Rosji, zależała jedynie od jego woli, a okropność tego faktu dokonanego, nie budziła w jego sumieniu najlżejszych wyrzutów.