Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 07.djvu/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Gdy skończono pić „czaj“, Rostow wydobył z kieszeni talję kart, proponując niemeczce partję écarté. Ciągniono węzełki, aby dowiedzieć się, kto ma być tym szczęśliwym wybrańcem losu. Ułożono z góry, że wygrywający, lub ten, który będzie miał króla, ucałuje rączkę niemeczki, przegrywający natomiast, będzie musiał zająć się samowarem, aby kipiał nieustannie, czekając na przebudzenie się doktora.
— A jeżeli wygra i będzie miała kóla sama Marja Henrykówna? — Ilin zauważył.
— Ona jest zawsze naszą królową — odrzucił Rostow na którego wypadł los grać z niemeczką. — Jej rozkazy zatem będą prawomocne.
Zaledwie zaczęła się gra, a za plecami żony, pokazała się głowa doktora z czupryną wichrowatą, jak strzecha nieprzymierzając. Obudziwszy się przed chwilą, podsłuchał wesołą rozmowę, którą prowadzono w koło niego. Czytało się wyraźnie w wyrazie jego twarzy, kwaśnym i ponurym, że nie widzi w tem wszystkiem nic śmiesznego, ani zabawnego. Nie odkłoniwszy się nawet, salutującym go oficerom, doktór podrapał się po głowie ruchem nader melancholijnym i zażądał, żeby go wypuszczono z jego kąta. Zrobiono mu miejsce czemprędzej i wyszedł z izby, wśród wybuchów śmiechu szalonego. Niemeczka spiekła znowu raczka, czem stała się jeszcze stokroć ponętniejszą w oczach jej wielbicieli. Wróciwszy doktor zapowiedział ostro żonie, (która nie uśmiechała się więcej, tylko z oczkami spuszczonemi, niema i onieśmielona, czekała pokornie wyroku), zapowiedział tedy, że deszcz ustał już zupełnie, trzeba zatem