Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 07.djvu/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pędzie — nie widzę dla niego innego wyboru, tylko zamknięcie w domu warjatów, lub szubienicę.
Nie zważając więcej na te słowa wypowiadane z włoską namiętnością, car poznawszy nareszcie Andrzeja, powitał go najuprzejmiej.
— Jesteśmy ci radzi niewymownie książę kochany — rzekł car łaskawie. — Chciej udać się tam, gdzie oni wszyscy zgromadzili się, i czekaj naszych rozkazów.
Razem z carem weszli do gabinetu baron Stein i książę Wołkoński. Drzwi zamknęły się za nimi. Andrzej skorzystał z carskiego pozwolenia udając się z Pauluccim do sali radnej. Paulucci’ego znał już dawniej, z pobytu swego w Turcji.
Po chwili zjawił się w sali książę Wołkoński, pierwszy carski adjutant, z planami i mapami rozmaitemi. Rozłożył to wszystko na stole, zadając kolejno pytania w kwestjach, w których car pragnął zasięgnąć rady zebranych jenerałów. Dostano bowiem wiadomość, (która okazała się później fałszywą), że Francuzi gotują się zająć tyły obozowi nad Dryssą.
Pierwszy zabrał głos hrabia Armfeld. Zaproponował, aby zapobiedz trudnościom położenia, zebrać armję na jakimś punkcie nieznacznym, pomiędzy głównemi gościńcami, między Moskwą i Petersburgiem, czekając tam na nieprzyjaciela. Ta propozycja, nie odpowiadająca zupełnie na kwestję przedstawioną radzie, miała cel jedyny, dowieść, że i on plan z góry obmyślał. Korzysta też z nadarzającej się sposobności aby się z nim popisać. Popierany przez jednych, potępiany przez innych, plan ten był z liczby tych niedorzeczności, które wypowiada