Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 07.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się ku drzwiom gwałtownie. Świta dworska popędziła czemprędzej po schodach na złamanie karku, aby oczekiwać na cesarza u stopni ganku.





VII.

Po owym gwałtownym wybuchu i ostatnich słowach niesłychanie suchych i szorstkich, Bałakow był przekonany najmocniej, że Napoleon więcej go nie przywoła, będzie nawet unikał starannie jego widoku. Czyż on, cara wysłannik, nie był już dość upokorzonym? Z drugiej zaś strony czyż nie był świadkiem uniesienia, zupełnie niestosownego, dla cesarza Francuzów? Jakże się zdziwił, gdy mu Duroc przysłał tego samego dnia zaproszenie na objad do stołu cesarskiego. Byli również na objedzie Bessieres, Caulaicourt i Berthier.
Napoleon przyjął Bałakowa z całą uprzejmością, nie zdradzając ani cieniu zażenowania, lub zakłopotania w obec niego. Był w humorze wyśmienitym, starając się tak samo rozbawić i ośmielić swego gościa. Był tak przeświadczony o swojej nieomylności, że wszystko co czynił, czy było zgodne lub nie z prawami odwiecznemi, według których rozpoznajemy co jest dobrem i sprawiedliwem, a co złem i przewrotnem, musiało być doskonałem, skoro on to popełnił.
Usposobiła go była jak najlepiej przejażdżka po ulicach Wilna, gdzie tłumy nieprzeliczone zastępywały mu drogę, witając z najwyższym zapałem. Wszędzie, którędy prze-