Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 07.djvu/191

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ciwnie... posądzają go o skłanianie się ku Napoleonowi, a on jest głównym doradcą pana „ministra!“ Co do mnie słucham „jego“ rozkazów, jakbym słuchał pierwszego lepszego kaprala, gdybym miał to z góry nakazane. Boli mnie to, i dotyka do żywego, poddaję się temu jednak, nie ma bowiem ofiary, której bym nie uczynił dla mego dobroczyńcy i pana najmiłościwszego. Żal mi jednak szczerze naszego monarchy, że oddał swoją piękną armję w tak niegodne ręce! Wyobraźcie sobie, że dzięki tej naszej nie wytłumaczonej niczem rejteradzie, straciliśmy ze znużenia i pozostawiali po drodze w szpitalach, około piętnastu tysięcy. Gdybyśmy szli naprzód, nie stałoby się nigdy coś podobnego. Powiedzcie im, tam w górze, że nasza matuszka Rosja, będzie nas oskarżała o podłe tchórzostwo, bo oddajemy ją bez oporu prawie w ręce takiej hołoty! W ten sposób, podżegamy tylko w sercu każdego prawego Moskala, nienawiść i zniechęcenie. Kogo i czego lękamy się właściwie? Nie Moja wina że pan „minister“ wahający się wiecznie, bojaźliwy, bezmyślny i opieszały, łączy w sobie wszelkie wady i przywary. Armja płacze zrozpaczona, lżąc naczelnego wodza i złorzecząc mu na czem świat stoi!“...





XXVIII.

Możnaby (tak my przynajmniej twierdzimy) podzielić na dwie zupełnie odrębne kategorje, sposoby, według