Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 07.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i kłopotów. — Nie godzi się w żart obracać twojej choroby, która trzeba ci wiedzieć, mogłaby sprowadzić „pneumonję“. — Hrabina wymawiała z naciskiem i pewnem zadowoleniem, to obce słowo, którego znaczenia wcale nie rozumiała. Tę nieświadomość, najzupełniejszą Bogiem a prawdą, podzielała z tysiącem innych profanów w dziedzinie medycyny. A Sonia, czyż byłaby mogła przenieść to na sobie, żeby nie czuwać nad chorą całemi nocami, nie rozbierając się wcale, byle być zawsze gotową do spełnienia ściśle i punktualnie, przepisów lekarskich? I teraz jeszcze spała tak jak zając w miedzy, aby tylko nie chybić godziny, kiedy ma podać chorej owe bardzo drogie pigułki z pudełeczka wyzłacanego! Czyż nie cieszyło to i samej Nataszki, mimo że zaręczała najsolenniej, iż nigdy już nie wyzdrowieje i zresztą nader mało jej zależy na tem, czy będzie żyła, czy umrze... czyż jej to nie pochlebiało, widząc jak wielkie ofiary ponoszą dla niej rodzice? Dla chorego, mówiąc prawdę, samo branie lekarstwa, stanowi rodzaj rozrywki i miłego zajęcia.
Ordynarjusz Mudrow, przychodził więc teraz codziennie, brał ją za puls, kazał sobie język pokazywać i żarcikował, przekamarzając się z chorą wesoło, mimo że zastawał ją niezmiennie bardzo bladą i przygnębioną. Gdy odchodził, wymykała się za nim po cichu hrabina. Wtedy stroił miny nader poważne, potrząsał głową i starał się ją przekonać, że liczy bardzo wiele na lekarstwo, ostatnim razem zapisane... Trzeba teraz czekać cierpliwie na skutek, tem bardziej że choroba, mając siedlisko przeważnie w systemie nerwowym, jest... Hra-