Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 06.djvu/228

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

biedną, siwą głowę, nie nawykłą do podobnych zgryzot i kłopotów.
Marja Dmytrówna zaniosła natychmiast Nataszce wiadomość, że Anatol jest żonaty. Nie chciała jej wierzyć, i zażądała, żeby jej to sam Piotr powtórzył. Była blada jak ściana, i jakby z bólu skamieniała. Wpatrzyła się przenikliwie w Piotra wchodzącego, wzrokiem gorączką pałającym. Nawet mu głową nie skinęła, badając tylko, jakby chciała odgadnąć, czy ma przed sobą jednego więcej wroga, jej ukochanego Anatola? Po za nim, cóż ją świat cały obchodził!
— Bestużew wie o wszystkiem — bąknęła Marja Dmytrówna. — Przekonasz się z jego własnych ust, czym cię okłamywała.
Nataszka podobna do biednej sarenki, obsaczonej ze wszystkich stron sforą psów i strzelcami, przenosiła z jednych na drugich wzrok błędny i przerażony.
— Nataljo Stefanówno — przemówił Piotr wahająco, z oczami spuszczonemi, w tej chwili bowiem uczuł w sercu najgłębszą litość dla tej nieszczęśliwej, a wstręt najwyższy do misji, którą mu spełnić kazano. — Prawda czy fałsz, mniejsza o to, ponieważ i tak...
— Więc to kłamstwo, on nie jest żonaty!...
— Żonaty na pewno... to niestety nie ulega wątpliwości...
— Żonaty od dawna? Daj mi na to hrabio słowo honoru.
— Daję na to słowo moje! żonaty od pięciu lat.
— I jeszcze jest tutaj? — spytała głosem złamanym.