znaczną pensją), ja zaś mogę żyć w Petersburgu bardzo przyzwoicie, dzięki moim własnym dochodom i procentowi od kapitału posagowego mojej narzeczonej. Nie żenię się z nią, chroń Boże! dla pieniędzy... to byłoby po prostu nieuczciwie. Trzeba jednak dla pewnej równowagi, żeby w małżeństwie każda strona coś posiadała. Moim majątkiem jest moja szarża i pensja wcale niepoślednia. Ona przynosi mi posag niewielki co prawda, ale za to pochodzi z rodu arystokratycznego, ma rozmaite stosunki, pokrewieństwa, a to wiele znaczy w życiu. Z tem wszystkiem jakoś dam sobie radę. Jest bardzo piękną, nadzwyczaj rozsądną i gospodarną, kocha mnie od dawna — zarumienił się mimowolnie — i ja ją kocham za to najbardziej, że tak wszystko bierze na rozum, chłodno i praktycznie. Dziwna rzecz w kogo ona się wdała?... Zupełnie odmienna niż jej cała rodzina, porządnie narwana!... mówiąc między nami... Ta jej siostra naprzykład: Nataszka... To ci dopiero głowa przewrócona!... Nie mogę znosić tej wietrznicy!... Moja narzeczona to rzeczywiście perła drogocenna!... zobaczysz ją... poznasz... i spodziewam się, że przyjdziesz nie raz... — chciał powiedzieć „do nas na objad“, utknął na tem jednak, i rzekł po głębszym namyśle — przyjdziesz wypić z nami wieczorem herbatkę...
Po tych słowach mlasnął językiem, wypuszczając z ust kłąb dymu tytuniowego, w kółkach tak równych i misternie ułożonych, jak jego przyszłe małżeńskie pożycie, którem się już naprzód nie mógł dość nacieszyć.
Po pierwszej chwili pewnego wahania i niezdecydowania, cała rodzina Rostowów, przyjąwszy ostatecznie
Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 05.djvu/57
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.