Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 04.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

krzyk rozpaczliwy i porwał się oburącz za głowę. Owa siódemka kierowa potrzebna mu tak nieodzownie, znalazła się pierwsza pod palcami Dołogowa. Padła po stronie bankiera i Rostow przegrywał więcej, niż był w stanie zapłacić.
— Słuchajno — bąknął drwiąco Dołogow. — Tylkoż nie zabrnij nadto głęboko! — i dalej ciągnął bank z krwią najzimniejszą.





XIV.

Jakoś mniej więcej we dwie godziny później, uwaga wszystkich była skierowaną wyłącznie na Rostowa. Zamiast owej pierwszej przegranej w sumie 1.600 rubli, miał przed sobą całą kolumnę cyfr, które mogły wynosić według jego mniemania, około piętnastu tysięcy. W rzeczywistości atoli, przegrał był już przeszło dwadzieścia tysięcy rubli. Dołogow nie opowiadał więcej Dykteryjek. I on teraz śledził bacznie każdy ruch Rostowa, zrachowywał w myśli olbrzymie sumy wygrane, zdecydowany grać tak długo, póki jego wygrana nie dosięgnie sumy czterdziestu trzech tysięcy rubli. Taką sumę powiedział sobie z góry, musi wygrać od Rostowa, tyle bowiem lat liczyli razem Dołogow i Sonia. Rostow siedział z głową ukrytą w dłoniach, z łokciami opartemi na stole, którego sukno zielone było całe poplamione winem i zabazgrane białą kredą. Przed nim piętrzył się stos kart,