Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 04.djvu/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wystrzelającego, w końcu i Nataszka łącząca w sobie swywolność dziecka, z powabami i czarem młodej, ślicznej dzieweczki. Każdy z tych młodych ludzi, był mniej więcej pod wpływem tych twarzy uśmiechniętych, szczęściem rozpromienionych i odbijających wiernie, wszelkie wrażenia odniesione. Gdy wsłuchiwali się w szczebiot młodych dziewcząt bez ładu i składu, ale zawsze pełen wesołości, iskrzący się dowcipem, pełen niespodzianek, wrzący życiem, rozkołysany błogiemi nadziejami; przerywany co chwila, niby wyrzucanemi racami płonącemi, ich śpiewem, ich grą na fortepjanie, a wszystko według kaprysu, według tego, co ich serduszka poruszało, i co im strzeliło do głowy; i owi młodzi ludzie czuli się przeniknieni i opanowani atmosferą przesiąkniętą miłosnym zapałem, i oni, tak samo jak te młode dzieweczki gotowali się do jakiegoś nadmiaru szczęścia, dotąd li w bujnej ich fantazji wymarzonego.
Takiemi były owe prądy magnetyczne, które płynęły rzeczywiście od tej garstki młodej, rozbawionej i rozkochanej, gdy Mikołaj wprowadził z koleji Dołogowa do domu rodzicielskiego. Podobał się wszystkim, prócz jednej Nataszki, która o mało nie pokłóciła się na serjo z bratem z tego powodu. Utrzymywała bowiem zawzięcie, że jest najgorszym w świecie człowiekiem; że Piotr wyzwał go najsłuszniej, że w tej całej awanturze zawinił jedynie Dołogow, że jest wogóle niemiłym i przesadnym.
— Nie ma o czem mówić! — Nataszka zapalała się coraz bardziej, trwając w uporze. — Jest złym, przewrotnym, bez krzty serca! Co do twego Denissowa, tego kocham!... Wyznaję ci to, abyś zrozumiał, że obu pozna-