Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 04.djvu/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Dołogowa fizjognomji. W dniu naprzykład, kiedy strzeliło im do głowy przywiązać komisarza od policji do grzbietu niedźwiedzia, i wrzucić ich razem do wody. Lub kiedy wyzywał kogo na pojedynek, bez powodu, albo też gdy zabijał kulą z pistoletu konia jakiego biednego izwoszczyka. Dziś, skoro jego oczy spotykały się z Piotra wzrokiem, odszukiwał w nich ten sam wyraz iście szatański:
— Tak, tak, to szaławiła, rębacz, zawalidroga — Piotr powtarzał w duchu — zabić człowieka, zabawką dla niego. Jest pewny, że każdy drży przed nim i omija go zdaleka, a ja najpierwszy... i to go musi cieszyć niesłychanie... W końcu tak jest rzeczywiście... lękam się tego człowieka!...
Tak myślał Bestużew, a młody Rostow tymczasem prowadził rozmowę nader ożywioną, ze swoimi dwoma przyjaciółmi, Denissowem i Dołogowem, z których pierwszy był poczciwym żołnieraką, drugi zaś prostym łotrem. Ich tercet rozweselony niesłychanie, wybuchający co chwila śmiechem szalonym, dziwnie odbijał od postaci Piotra, ciężkiej, zwalistej, z wyrazem ponurej zadumy w twarzy i jakby pewnego zakłopotania. Mikołaj zresztą nie czuł najmniejszej sympatji do tego olbrzyma. Był to po pierwsze: cywil miljoner, który nigdy prochu nie powąchał. Po drugie mąż piękności modnej i wodzącej cały rój młodzieży, przykutej do jej rydwanu. W zwyż tego utrzymywano, że jest tchórzem podszyty, trzy grzechy nie do odpuszczenia w oczach młodego porucznika w huzarach. Na samym wstępie, Bestużew tonąc w przykrej zadumie, nie odkłonił mu się wcale, gdy go witał, a gdy wniesiono toast na cześć cara, nie ruszył się z miejsca.