Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 03.djvu/96

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
VIII.

Nazajutrz po spotkaniu się Rostowa a Bołkońskim u Borysa, odbył się przegląd obu armij, przez cara i cesarza austryjackiego. Wystąpiło 80.000 wojska, a w dodatku do oddziałów, które już były w ogniu, przyłączyły się świeże posiłki z Rosji nadesłane. Cara otaczała liczna świta, cesarza Franciszka kilku arcyksiążąt.
Od wschodu słońca wojsko w paradnych mundurach układało się w szeregi naprzeciw murów fortecznych. Cała ta zbita masa ciał ludzkich, z powiewającemi sztandarami, to zatrzymywała się jak wryta w ziemię, to posuwała się na głos komendy oficerów. Formowali to linje długie, to czworoboki, to znowu rozstępowali się, zostawiając wolne miejsce nowym oddziałom nadpływającym w mundurach różnobarwnych. Trochę opodal ustawiono konnicę, w mundurach niebieskich, zielonych i pąsowych. Na czele jechali trębacze, w mundurach suto haftowanych i złotem szamerowanych. Pułki szły jedne za drugiemi, krokiem miarowym w takt muzyki, na koniach karych, siwych i bułanych. Potem następywała artylerja. Wyciagała się ona, niby połyskujące cielsko węża olbrzymiego. Armaty lśniły w promieniach słońca, podskakując na lawetach, gdy je wieziono na miejsce wyznaczone, pomiędzy konnicą a czworobokiem piechoty. Jenerałowie byli również w pełnej gali, z piersiami zasianemi krzyżami i orderami. Oficerowie wyglądali strojnie, jak z pudełka. Żołnierze byli świeżo ogoleni. Wszystko na każdym świeciło się z daleka. Na koniach sierść lśniła w słońcu niby zwierciadło, wygładzona i wyszczotkowana najstaranniej. Grzywy falowały z wiatrem, po-