Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 03.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— W jakiż sposób?
— „Do Naczelnika rządu we Francji“ — Doskonale, co?
— Dobrze... sądzę atoli, że Napoleonowi ten adres nie będzie się podobał — Bołkoński zauważył.
— Oh! o tem nikt z nas nie wątpi. Brat mój, który zna go doskonale, kilka razy bowiem był zapraszany na objady do owego cesarza w czasie swojego pobytu w Paryżu, opowiadał mi, że nie zdarzyło mu się w życiu spotkać bardziej chytrego i zręcznego dyplomaty. Podstępność włoska, w parze z przebiegłością francuzką. Znane ci są zapewne książę kochany, rozmaite anegdoty o hrabiu Markowie, jednym jedynym który umiał sobie z nim radzić. Czy opowiadano ci historyjkę o chustce od nosa? Zachwycająca!
I Dołgorukow, sławny gaduła, zaczął opowiadać szeroko i długo, zwracając się to do Andrzeja, to do Borysa, jak Bonaparte, chcąc wypróbować rosyjskiego ambasadora, upuścił chustkę i stał przed nim czekając w nadziei, że ten mu ją podniesie. Markow atoli, upuścił tak samo swoją i podniósł ją, tamtej ani dotknąwszy.
— Anegdotka wyborna! — wykrzyknął Bołkoński. — Książę raczysz jednak pozwolić, że mu w dwóch słowach polecę sprawę, tego oto młodzieńca...
Adjutant, wysłany, aby Dołgorukowa odszukał, car go bowiem potrzebował, nie dopuścił Bołkońskiego do słowa i przerwał mu w połowie jego frazes polecający.
— Ah! co za nuda, te wieczne narady — bąknął niechętnie Dołgorukow, zrywając się nie mniej z pośpie-