Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 02.djvu/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Gdzież to?
— Do cesarza.
— Ho, ho! A więc do widzenia książę kochany!
— Do widzenia, mój drogi.
— Do widzenia! — powtórzyli drudzy — spodziewamy się, że książę zjesz z nami objad, a potem już się tobą zajmiemy całem sercem.
— Posłuchaj mnie — szepnął Bilibin odprowadzając go do przedpokoju. — Dobrze zrobisz, jeżeli podczas audjencji u cesarza nie wspomnisz ani słowa o intendenturze tutejszej, chyba chwaląc dostawę żywności i kwatery, które wam wyznaczają na popasach.
— Mogę o tem nie wspominać, jeśli mnie sam cesarz nie spyta, nie byłbym jednak w stanie chwalić tego, co na pochwałę nie zasługuje.
— W takim razie mów za dwóch, radzę ci szczerze. Cesarz lubi namiętnie udzielać posłuchań, a nie może nigdy wymyśleć, co ma komu powiedzieć. Sam przekonasz się o tem mój drogi.





XI.

Książę Andrzej umieszczony w miejscu, którędy cesarz przechodził, pomiędzy licznie zebranymi oficerami austrjackimi, dostąpił zaszczytu, że monarcha raczył zwrócić na niego uwagę, nawet odkłonił mu się osobno, swoją długą głową osadzoną na tak samo długiej szyi.