Strona:Lew Tołstoj - Sonata Kreutzerowska.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

już dziesięć razy żonaty, a czasem jak Don Juan sto i tysiąc razy.
Rzeczywiście, jak słyszę i widzę, są teraz młodzi ludzie — czyści, uczuciowi, świadomi, że to nie żart, a rzecz wielka. Niech im Bóg dopomoże! Ale za moich czasów nie było nawet na dziesięć tysięcy ani jednego takiego. I wszyscy wiedzą o tem, ale udają, że nie wiedzą. We wszystkich powieściach niezwykle szczegółowo opisane są uczucia bohaterów, stawy, krzaki, koło których przechodzą, ale charakteryzując ich wielką miłość ku jakiejś dziewicy, nigdy się nie wspomina o ich przebywaniu w domach publicznych, u służących, kucharek i cudzych żon. Jeżeli zaś takie nieprzyzwoite powieści istnieją, to tym, którym są najbardziej potrzebne, t. j. młodym dziewczętom, nie daje się ich do rąk.
Z początku wmawia się dziewczętom, że ta rozpusta, która wypełnia połowę życia naszych miast i wsi, że rozpusta ta wcale nie istnieje. Potem tak się do tego udawania przyzwyczajają, że wreszcie jak Anglicy zaczynają szczerze wierzyć, że wszyscy jesteśmy ludźmi najzupełniej moralnymi i że żyjemy w jak najbardziej moralnym świecie. Te biedne dziewczęta wierzą w to zupełnie poważnie. Tak samo wierzyła i moja nieszczęśliwa żona. Pamiętam, jak będąc narzeczonym, pokazałem jej swój pamiętnik, z którego mogła się dowiedzieć choć cośniecoś o mojej przeszłości, głównie zaś o moim ostatnim stosunku, o którym usłyszałaby od innych i o którym dlatego posta-