Strona:Lew Tołstoj - Sonata Kreutzerowska.djvu/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzie: czy można naprawić? Ona zerwała się i krzyknęła: — „Nianiu, zabił mię!“
Posłyszawszy hałas, niańka stanęła we drzwiach. Ja zaś wciąż stałem, czekając i niedowierzając sobie. Aż tu z pod jej gorsetu buchnęła krew. Wtedy pojąłem, że poprawić nie można, i natychmiast uznałem, że nawet nie trzeba, że właśnie tego chcę i że to właśnie powinienem był uczynić. Zaczekałem, aż upadła, i niańka z krzykiem: — „Święci Pańscy!“ — podbiegła ku niej, wtedy dopiero cisnąłem sztylet i wyszedłem z pokoju. — „Nie trzeba się denerwować, trzeba wiedzieć, co robię” — powiedziałem sobie, nie patrząc na nią ani na niańkę. Niańka krzyczała, wołała pokojówkę.
Poszedłem przez korytarz i, posławszy dziewczynę, udałem się do swego pokoju. „Co teraz robić?” — zapytałem siebie i natychmiast zrozumiałem, co. Wszedłszy do gabinetu, podszedłem zaraz ku ścianie, zdjąłem z niej rewolwer, obejrzałem go — był nabity — i położyłem na stole. Potem wydobyłem pochwę z za kanapy i usiadłem. Długo tak siedziałem. O niczem nie myślałem, nic nie wspominałem. Słyszałem, że się tam ktoś krzątał. Słyszałem, jak ktoś przyjechał, potem jeszcze ktoś. Potem słyszałem i widziałem, jak Jegor wniósł moją walizkę do gabinetu. Jakgdyby to właśnie było komu potrzebne.
— „Słyszałeś, co się stało? — spytałem — powiedz stróżowi, żeby zawiadomiono policję.“ — Nic nie odpowiedział i wyszedł. Wstałem, zamknąłem drzwi,