Strona:Lew Tołstoj - Nie mogę milczeć.djvu/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pokojem, moim obiadem, mojem ubraniem, moim odpoczynkiem i temi strasznemi zbrodniami, jakie dokonywają się dla usunięcia, tych, którzy chcieliby odebrać mi moje wygody. Chociaż wiem, że ci wszyscy bezdomni, skwaszeni i zepsuci ludzie, którzy zabraliby mi wszystko to czem się posługuję, gdyby nie istniał rząd, są właśnie produktem tego rządu, nie mogę nie zdawać sobie sprawy, iż w chwili obecnej mój spokój zależy od wszystkich tych ohydnych postępków, popełnianych właśnie przez ten rząd.
A odczuwając to, nie mogę dłużej tego znosić, nie mogę, i muszę wyjść z tego męczącego położenia.
Nie można tak żyć. Przynajmniej ja nie mogę tak żyć, nie mogę i nie będę.
Dla tego piszę to i będę ze wszystkich sił rozpowszechniał co piszę, i w Rosyi i po za nią, aby się stało jedno z dwojga: albo niech się skończą te nieludzkie sprawy, albo niech się zerwie związek, jaki mnie z temi sprawami łączy, albo niech mnie wsadzą do więzienia, gdzie mógłbym jasno odczuwać, że nie dla mnie już dzieją się wszystkie te okropności, albo, co byłoby najlepszem (tak dobrem, że nie śmiem nawet marzyć o takiem szczęściu), niech nałożą na mnie tak samo, jak na tych dwudziestu czy dwunastu chłopów, śmiertelną koszulę, kaptur i tak samo zepchną z pomostu, abym swoim ciężarem zaciągnął na swem starem gardle namydlony stryczek.