Strona:Lew Tołstoj - Nie mogę milczeć.djvu/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



VII.

I oto, aby dopiąć któregobądź z tych dwóch celów, zwracam się do wszystkich uczestników tych strasznych spraw, zwracam się do wszystkich, począwszy od tych, którzy wkładają na ludzi-braci, na kobiety, na dzieci kaptury i stryczki, od nadzorców więziennych aż do was, głównych zarządców, dopuszczających te okropne zbrodnie.
Ludzie-bracia! opamiętajcie się, pomyślcie, zrozumcie, co czynicie. Przypomnijcie sobie, kim jesteście.
Przecież, zanim staliście się katami, generałami, sędziami, prezesami ministrów, carami, przedewszystkiem ludźmi byliście. Dziś wyjrzeliście na świat Boży, jutro was nie będzie (a wy przedewszystkiem, kaci rozmaitego rodzaju, których wszyscy nienawidzą i nienawidzieć będą, o tem pamiętać winniście). Czy może być, aby, wyjrzawszy na tę krótką chwilkę na świat Boży — przecie śmierć, jeżeli was nie zabiją, zawsze u nas wszystkich za plecami — czy może być, abyście nie widzieli w jasne wasze chwile, że wasze powołanie w życiu nie na tem polega, żebyście męczyli, zabijali ludzi, sami drżeli ze strachu, aby nie być za-