Strona:Lew Tołstoj - Chodźcie w światłości.djvu/92

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— No cóż, — mówi, — pięknie. Pobierzemy się.
— Gdzie pójdziemy?
— Pójdziemy do miasta.
Poszedł Emeljan z dziewicą do miasta. Zaprowadziła go ona do domku niewielkiego na samym skraju. Pobrali się i żyć zaczęli.
Jechał raz król za miasto. Przejeżdża obole chaty Emeljana, i wyszła żona tegoż popatrzeć na króla. Zobaczył ją król, zdumiał się: „gdzie się taka piękność urodzić mogła?“ Zatrzymał król powóz, zawezwał żonę Emeljana, zaczął ją rozpytywać:
— Kto, — mówi, — jesteś ty?..
— Chłopa Emeljana żona! — odpowiedziała.
— Dlaczegoś ty, — mówi, — taka piękna, za chłopa poszłaś?.. Tyś królową być winna.
— Dziękuję, — rzekła, — za miłościwe słowo. Mnie i za chłopem dobrze.
Porozmawiał z nią król i pojechał dalej. Powrócił do pałacu. Nie może mu wyjść z głowy żona Emeljana. Całą noc nie spał, wciąż myślał, jak by mu ją odebrać. Nie mógł nic wymyśleć, jakby to zrobić. Zawezwał sługi swoje, kazał im wymyśleć. I rzekli słudzy królewscy królowi:
— Weź, — mówią, — Emeljana do siebie do pałacu jako robotnika. My go zamęczymy pracą, żona wtedy zostanie wdową, wtedy ją będziesz mógł wziąć.
Zrobił król tak, posłał po Emeljana, ażeby szedł do niego, do pałacu królewskiego,