Strona:Leo Lipski - Powrót.djvu/51

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.
    Obcy zapach45

    — Wstydzę się powiedzieć, ale to jest coś takiego, co może mieć wpływ.
    — Lubisz kogoś?
    — Ale skąd...
    — Nie ma innej rady, jak powiedzieć?
    — Nie ma.
    — No, to powiedz.
    — Ale nie będziesz się ze mnie śmiał? Zmieniam głos.
    — W jaki sposób?
    — Byłem u lekarza i powiedział, że będę mówił nisko... może nawet basem.
    — Co to znaczy? Nic nie rozumiem.
    — Byłem u lekarza i powiedział, że mam normalnie rozwinięte struny głosowe i z jakichś tam powodów psychicznych mówię falsetem. Tobie się podobał ten głos... Żebym do niego trzy razy w tygodniu przychodził i robił ćwiczenia, to za dwa tygodnie będę mówił basem.
    Milczeli obaj. Wydało im się to naprawdę tragiczne, więc Janek mówił dalej drżącym głosem:
    — Będziemy musieli przez dwa tygodnie przestać się spotykać, a potem z nowym głosem...
    Emil połykał ciągle ślinę. Połykał więc ślinę z powodu tego przeszłego już zdarzenia, ze zdenerwowania i z powodu tego, że była już 7.30. Janek nie przyszedł na spotkanie pierwszy raz od trzech lat.
    Postanowił iść do niego. Otworzyła mu pani, którą nazywali ciotką Emilią.
    — Czy jest w domu?
    — Nie, ale...
    Nie słuchał jej.
    W pokoju Janka kasztan wsadzał głowę przez okno. Było ciemno i nie zapalił światła. Zaledwie można było rozróżnić zarysy dzbanka i miski na wodę. Prawie całe miejsce zajmował długi fortepian, o którym Emil wiedział, że jest ciężki w uderzeniu. W kącie stało składane łóżko. Stołu nie było.
    Była to godzina przedwieczorna, milcząca, nieruchoma. Kasztan zaczął z wolna wydzielać swój nocny zapach. Wsadził głowę między jego liście, i to mu przyniosło ulgę, bo męczył się bardzo.
    Radio grało z daleka na pełnym głośniku łzawy szlagier, ohydnie sentymentalny. Otarł się — jak kot — o melodię, poniżającą dla niego; otarł się właśnie dlatego, że była poniżająca. (Jak kot ociera grzbiet o nogi albo krzesło.) Potem zanurzył się w nią całkiem.